Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski
1166
BLOG

Internet wygrał z telewizją

Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 22

Dlaczego tak? Czy nie lepiej stwierdzić, że wygrał dość wyraźnie kandydat lepszy? To prawda, ale nie zawsze się tak dzieje. Jeśli wygrał, to nie tylko dzięki swoim osobistym walorom oraz programowi, większości wyborców mało znanemu, lecz także dzięki kampanii wyborczej.

Nie wystarczy być lepszym, trzeba to jeszcze sprawnie przekazać. Medialnemu produktowi w postaci Bronisława Komorowskiego, przez propagandę obozu władzy malowanemu jako sprawdzony, rozważny i lubiany prezydent, trzeba było przeciwstawić kogoś istotnie i widocznie lepszego. Jak to się udało?

 

Telewizja i Internet

Media od miesięcy promują głównie Komorowskiego. Telewizja zwana publiczną robiła tak dlatego, że jest rządowa. Duże telewizje prywatne oraz większość prasy i radia dlatego, że należą do ludzi jakoś powiązanych z władzą. Dziennikarze takich  mediów to w znacznej części jej zwolennicy, dalecy od bezstronności.

Według statystyk TVP Info, od 1 kwietnia do 3 maja 2015 Komorowski był pokazywany łącznie przez ponad 11 godzin, podczas gdy Duda tylko przez godzinę i dwadzieścia minut. Ogórek niecałe dwie godziny, Jarubas i Palikot po więcej niż dwie, inni poniżej godziny, a Braun wcale. Stronniczość jawna i bezczelna, tym bardziej, że prezentacje Komorowskiego były pochlebne. I jeszcze: media te od dawna popierają PO przeciw PiS. Inny przykład: przed drugą debatą kandydatów, w TVN, puszczono filmiki o obu kandydatach, jeden za Komorowskim, drugi przeciw Dudzie.

W czasach, gdy telewidzowie na ogół wierzą w to, co im się pokazuje – inaczej niż za komuny – mogłoby to dać dużą przewagę kandydatowi władzy. Tak się jednak nie stało, I tura ujawniła, że choć establishment, na który się składają PO, PSL i SLD, ma spore poparcie (Komorowski plus szczątkowo Jarubas i Ogórek), przeciwnicy są znacznie liczniejsi, choć podzieleni na zwolenników PiS oraz przeciwników panującego systemu politycznego w ogóle. Wydaje się też, że zwolennicy PO byli mniej aktywni i dopiero słabość Komorowskiego skłoniła ich do pójścia do II tury.

Dlaczego tak się sprawy potoczyły, wyjaśniają sondaże wśród użytkowników Internetu. Ostatni przed ciszą wyborczą, jaki zauważyłem, dał wynik procentowy 78 do 22 na rzecz Andrzeja Dudy. Nie zdziwi to nikogo, kto śledził media społecznościowe. Antysystemowi i zwolennicy Dudy górowali w nich od początku. Każde potknięcie czy przekłamanie obozu rządzącego było wychwytywane. Podobna rolę pełniły kontakty między ludźmi i nielegalne druki w czasach komuny, ale teraz technika udoskonaliła i przyspieszyła drugi obieg.

W ten sposób myszy (komputerowe) powstrzymały mamuta. Wprawdzie rządzący próbowali korzystać z Internetu, ale ich akcje miały mniejszy oddźwięk. Płatni hejterzy i komentatorzy nie nadążali za spontanicznymi reakcjami masowymi. Duże portale, żeby się nie narazić odbiorcom, były ostrożniejsze niż telewizja. W dodatku odgórna propaganda była prowadzona nieudolnie, czego przykładem bezmyślne powtarzanie przed II turą tego samego tweetu przeciw Dudzie przez chmarę działaczy PO. Opozycja była zdecentralizowana, a jej zwolennicy z propozycji z różnych stron powtarzali te, które uznawali za trafione. Towarzyszyła temu ulewa memów i dowcipów. Spot Cejrowskiego miał kilka milionów wejść.

Jest to ważna lekcja, którędy prowadzi droga do wolności, choć i w mediach społecznościowych występuje cenzura (Facebook nieraz usuwa treści prawicowe i chrześcijańskie). Jednakże ich właściwe wykorzystanie daje największą szansę wygranej w następnych wyborach (i nie tylko w wyborach: jest to ważna i nie dość wykorzystana droga do głoszenia chrześcijaństwa, zwłaszcza wśród młodszych).

 

Sondażowe procenty

Powszechną uwagę zwróciło to, że chociaż wszystkie sondaże przed I turą wyborów dawały zwycięstwo Komorowskiemu, faktycznie ustąpił on wtedy Dudzie. Jest to któraś z kolei kompromitacja. Błędy sondaży od czasów zmiany ustroju polegają głównie na tym, że zawyżają poparcie dla obozu liberalno-lewicowego, od UD, przez UW po PO. Nie są, jak sądzę, wprost fałszowane, natomiast faktem jest, że socjologowie przez 25 lat nie usunęli rozmaitych błędów, które prowadzą do takich skutków (sam pisałem o nich już w 1992 roku, potem też; polecam w Internecie: „Paszkwil na sondaże”).

Wkrótce po I turze znowu pojawiły się sondaże za Komorowskim, ale potem już prognozowano zwycięstwo Dudy, choć niewielkie. Nic dziwnego, że bardzo wielu uważa sondaże albo za oszustwo, albo za coś w rodzaju horoskopów. Niemniej jednak obóz władzy tą metodą zyskał.

Publikowanie nierzetelnych sondaży ma bowiem wpływ na wyniki. Przy ich pomocy odstrasza się od kandydatów mniejszych. Przy wyrównanej walce wmawia się wyborcom, że jeden już faktycznie wygrał. Jeszcze po I turze był w sprzedaży numer „Polityki”, w którym na podstawie takich sondaży na okładce umieszczono dużą postać triumfującego Komorowskiego, a obok sporo mniejszego Dudę. Kukiz całkiem malutki. Gdyby nie takie zabiegi, kandydaci antysystemowi wypadliby lepiej w I turze, a Duda wygrałby wyraźniej w II turze. Ta metoda blokuje od lat nowe siły polityczne; tym razem Kukiz się przebił i jeśli jego stronnictwa nie zdominują odpady z innych, odegra znaczną rolę.

Manipulacji procentami pomogło to, że SLD i PSL wystawiło mało znanych i kiepskich kandydatów. Zapewne porozumieli się z PO, że w ten sposób pośrednio poprą Komorowskiego. Gdyby wystawili kandydatów silnych, odebraliby mu głosy i miałby w I turze nie 33%, ale na przykład 23%.

Manipulacją podobnego typu było też przemilczanie faktu, że wyborcy antysystemowi z I tury, blisko 30%, na pewno nie polecą w połowie czy więcej, żeby poprzeć Komorowskiego, symbol systemu. Mogli w sporej części zostać w domu, ale głosy pozostałych musiały w większości przypaść opozycyjnemu Dudzie.

 

Dwie kampanie

Różnica między kampaniami dwóch głównych kandydatów wynikła z przyczyn obiektywnych. Po pierwsze, partia rządząca i jej kandydat nie bardzo mieli się czym pochwalić. Bezrobocie, emigracja, ubóstwo, katastrofalna sytuacja demograficzna, biurokracja, zapóźnienia w budowie infrastruktury, rosnące podatki, zadłużenie, propagandowe media, słaba armia, niepoważna polityka zagraniczna. Na tym tle wypadają blado osiągnięcia w rodzaju połączeń autostradowych z Berlinem. Propaganda sukcesu jednak na wielu działa, zwłaszcza na tych, którzy chcą spać spokojnie i boją się prawdy o maskowanych problemach kraju. Te zostaną w spadku następnemu rządowi.

Do tego doszło zniechęcanie do siebie konkretnych grup: zagrożeni górnicy, rodzice sześciolatków pognanych do szkoły, ofiary kredytów we frankach, kibice. Najbardziej emigranci, wśród których Komorowski jest wyjątkowo niepopularny, co władza skontrowała przez małą liczbę komisji wyborczych za granicą. Niejaki prof. Czapiński wyraził zadowolenie z tego, że przeciwnicy systemu emigrują. Sypnął chyba, o co chodzi, dlaczego emigrację się wymusza.

Przede wszystkim jednak inni byli sami kandydaci. Mało znany z początku Duda jako dawny minister prezydenta Kaczyńskiego jest przygotowany do nowej roli. Jest dobrym prawnikiem, zna języki obce, dobrze przemawia. W ciągu kampanii się rozkręcał i nabierał samodzielności. Codziennie zyskiwał. Agresywny i zarozumiały Komorowski, ściągający z kartki, mógł się podobać raczej ofiarom propagandowej manipulacji i ludziom na garnuszku władzy. Zwykli ludzie dostrzegli spokój i uprzejmość Dudy.

Dość kompromitująca jest przy tym mapa poparcia dla Komorowskiego. Lepiej wypadł, jak generalnie PO, na zachodzie i północy kraju. Jest to zarazem obszar większej przestępczości, gorszych wyników w testach szkolnych, osłabienia rodziny (więcej rozwodów i dzieci nieślubnych).

Debaty między kandydatami dobrze streścił tweet: Duda o Polsce, Komorowski o Dudzie. Ataki na przeciwnika przynoszą skutek, jeśli są istotne i trafne. Zamiast tego usłyszeliśmy np. o rzekomym blokowaniu przez Dudę etatu na uczelni (fałsz i niedorzeczność, każda normalna instytucja na miejsce osoby na urlopie bezpłatnym zatrudnia kogoś innego). O ważnych sprawach więcej mówił Duda.

Deklaracje Komorowskiego były sprzeczne. Przez cztery miesiące odmawiał debaty z Dudą. Po przegranej w I turze oznajmił, że go do debaty wzywa! Przed wyborami głosił, że proponujący zmianę konstytucji to polityczni frustraci, po porażce sam napisał na kolanie projekt zmiany. PO nie dotrzymała obietnicy wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. Żeby podkupić wyborców Kukiza, ogłosił, że jest zwolennikiem JOW, co Kukiz słusznie wyśmiał. Podpisał podniesienie wieku emerytalnego, ale obiecał obniżkę.

Do polityków pasuje doprawdy rzymskie powiedzenie: „Kłamca powinien mieć dobrą pamięć” (Kwintylian).

Nader kompromitujący byli dla Komorowskiego jego zwolennicy. Poparły go media w Niemczech i Rosji. Za PO ciągnie się seria afer: ostatnio wypłynęły kolejne nagrania, w których minister mówi o szkodzeniu górnictwu i z pogardą się wyraża o zwykłych ludziach. Reżimowi dziennikarze powoływali się na sfałszowane wpisy internetowe córki Andrzeja Dudy.

Równolegle kompromitował się sam, choćby nieporadnie dowcipkując w programie dziennikarskiego błazna, znanego z wstawiania flag narodowych w psie odchody. Śmieszne było korzystanie z suflerki przy kontaktach z ludźmi. Szkodziły błędy ortograficzne. Reagował furią na pytania o związki z wojskową bezpieką, WSI, ale jednak nie wytoczył procesu autorowi książki na ten temat. Spotkania przedwyborcze i wywiady były ustawiane. I to wszystko ujawnił Internet.

Przez szum wyborczy przebiło się jednak, jak sądzę, niewypowiedziane głośno hasło GŁOSUJ NA UCZCIWSZEGO!

 

Źródło: warszawski tygodnik katolicki IDZIEMY 2015 nr 22.

Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka